piątek, listopada 14, 2008

O bohaterach wielkiej wagi :)

Niech to będzie pierwszy wpis tutaj. Pierwszy, za to wielkiej wagi:) Rzecz bowiem (prócz zapoczątkowania działalności tego czarownego dla nas miejsca:) dotyczyć będzie wielkiej wagi bohaterów... słoni:) Słoni upersonifikowanych, obdarzonych wyobraźnią, marzeniami i mocą ich spełniania... Jak w serii książek o Bombiku (z edycji Św. Pawła), jak w przeuroczej książeczce “O słoniu, który chciał fruwać” Barbary Krzyszkowskiej i jak w przełożonej z angielskiego (przez mojego ukochanego Stanisława Barańczaka) wierszowanej bajce Dr. Seussa “O słoniu, który wysiedział jajko”. Wszystkie te pozycje łączy bohater. Słoniowe dziecko i nieco starszy, słoniowy młodzieniec...

Przyznam, że do serii ksiażek o Bombiku zajrzałam wiedziona ciekawością, którą rozbudziły wzruszające, piękne, słowno-muzyczne, bajkowe aranżacje na podstawie tekstu ks. Bogusława Zemana (dołączane w formie płyt do Gazety Wyborczej dawno temu).
Bombik to słoniowy chłopiec, urokliwy i wielce rezolutny. Borykający się jednak z problemem, przerastającym jego dziecięce serduszko. Bombik bowiem to jedyny na świecie łaciaty słonik. “Plama” (przezwisko wymyślone przez złośliwe hieny) towarzyszy mu na każdym kroku. Ale prócz niej także drewniane cymbałki, nieodłączny, wierny przyjaciel “na smutki i troski”... Wielką odwagą wykazuje się ten słoniowy chłopiec, nie tylko pokonując własne słabości i ucząc się mickiewiczowskiej prawdy “patrzaj sercem”. To tylko jedna z nauk tej lekko moralizującej, acz pięknej serii ksiażek. W kolejnych odsłonach Bombik m.in. zostanie starszym bratem maleńkiej Bomili, pozna smak zazdrości o uwagę poświęconą młodszemu rodzeństwu... Wiedziony rozterkami wyruszy na Smoczą Górę w poszukiwaniu lekarstwa dla ciężko chorej siostrzyczki... Przeczytajcie... Najlepszą rekomendacją są wielokrotne powroty mojej Zosi do tych właśnie książek. Szczególnie do pierwszych dwóch tomików (z czterech dostępnych).
Kolejnym ukochanym słoniątkiem Zosi jest Tobiasz. Zachwycony urodą świata słonik, który za wszelką cenę pragnie nauczyć się fruwać, by móc podziwiać wszystko, o czym opowiadają ptaki... W tajemniczym lesie szuka nauczyciela dla siebie. Rozmawia z pytonem, zebrą, chmurą i marabutem... By na koniec pożalić się rodzinie... “Chciałem zostać fruwającym słoniem - powiedział Tobiasz ze wstydem. Chciałem polecieć bardzo wysoko i zobaczyć całą Wielką Rzekę, błękitne góry i pustynię z piaskiem białym jak cukier...”
“Wszędzie tam dojdziemy, Tobiaszku (...) Dojdziemy tam, bo słonie chodzą, a nie fruwają. Nie można stać sie kimś innym, niż się jest. Węże śpią na drzewach, lwy umieją się skradać, zebry szybko biegają i mają piękne, czarno-białe płaszczyki. A nam, słoniom, wszyscy zazdroszczą siły i wytrwałości. Każdy ma coś, czego nie ma kto inny. I każdy umie to, czego kto inny nie potrafi. Dlatego lew nigdy nie będzie zebrą, wąż lwem, a słoń ptakiem (...) I dlatego jesteś dla nas najpiękniejszy na świecie”.
A ja dodam od siebie, że w dłuższej perspektywie czasu powyższe zdanie (które wywoływało początkowo mój sprzeciw) stało się domknięciem filozoficznej myśli A. de Saint- Exupery’ego “Nieważne jest w moich oczach, czy człowiek będzie mniej, czy więcej posiadał. Ważne jest, czy będzie mniej, czy bardziej człowiekiem.” I choć pomna nauki płynącej z filmu “Ratatuj”, by dokonywać niemożliwego w pogoni za marzeniem, chciałabym, by Zosia w przyszłości umiała oddzielać to, co wartościowe w Niej samej od tego, co wartościowego posiadają inni (lub czego nie posiadają:)

I na koniec moja ulubiona lektura ze słoniem w roli głównej:) Prześmieszna, mądra, najeżona słowami trudnymi, wierszowana opowieść o niecodziennym słoniu. O słoniu Konstantym, odpowiedzialnym do granic możliwości i wytrzymałości. Słoniu, który dotrzymuje słowa i przyjmuje (wcale nie pokornie) powierzone mu zadanie... Dla dobra małego pisklaka w jaju, godzi się je wysiadywać na drzewie. Tak dla odmiany (fruwać nie może, ale na drzewie siedzieć i owszem:))) Jest w tej książce wszystko, humor, zabawa słowami i rytmem, akcja, tempo, niedopowiedzenia i znakomity finał.
Króciutki cytat tym razem, tak dla smaczku:)
"- Patrzcie, słoń! Gdzie on siedzi?
Spytaj nie gdzie, lecz na czym!
Na czym?
Jak to? Na jaju! Siedzieć na jajkach przecież słonie mają w zwyczaju!”
Dodam, że wcale nie łatwo czyta się tę książkę. Nie łatwo prowadzi spójną melodykę wiersza... Ale ja lubię takie, trochę zwariowane wersety:) I moja Zosia też:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Doczekałam się! Dziewczyny- Gratulacje!!! Dziekuję! I już szukam książeczek o słoniach. Kinga.

Monika pisze...

Wysoko postawiłaś poprzeczkę, Agnieszko! :)))

mandryszka pisze...

Właśnie licytuję na allegro "O słoniu który chciał fruwać" :-) Prawdopodobnie czytałam ją w szkole podstawowej. Chętnie wrócę do tej książki, a może i Wojtka zainteresuje?