niedziela, sierpnia 16, 2009

Co nieco o sprawach... przyziemnych

Każdy rodzic wie, że rozmowy z dziećmi nie zawsze oscylują wokół spraw, których estetycznego piękna nikt by nie podważył. Dzieci nierzadko zadają zupełnie przyziemne pytania, a z ich, naturalnego przecież, braku wyczucia, "co wypada, a co nie wypada", wynika czasami całkiem niezły galimatias, jeśli zmieszany rodzic akurat w danym momencie nie za bardzo wie, co odpowiedzieć.
Jako czytelniczka nie raz spotkałam się z książkami, które wprawiały mnie w zakłopotanie, na przykład z powodu kontrowersyjnego ujęcia tematu. Odbierałam je różnie, w zależności od wrażliwości autora i moich możliwości percepcji. Kilka razy zdarzyło się tak, że odkładałam lektury z niesmakiem, ale czasami, kiedy zdołałam zaakceptować zaproponowaną konwencję, czytałam je do końca, nie żałując wyboru.
Wśród literatury dziecięcej i młodzieżowej również zdarzają się takie "perełki", które, pomimo pierwszego, nie do końca pozytywnego wrażenia, mogą się okazać - dowcipne, ciekawe, czy pouczające. Zmierzam do tego, byśmy, jako przewodnicy po literaturze naszych dzieci, nie bali się tematów trudnych, a nawet - na pierwszy rzut oka - obrzydliwych ;)

Z zagadnień chyba najbardziej przyziemnych, jakie być mogą, a mimo to wartych wymienienia, weźmy na przykład temat wypróżniania. Nie chodzi mi jednak bynajmniej o samą czynność i związany z nią problem nocnikowania, ale o... sam produkt tejże czynności. Otóż książki traktujące o kupie, a przeznaczone dla małego czytelnika, są co najmniej trzy. Pierwszą z nich jest wydana w zeszłym roku w Polsce nakładem wydawnictwa Jacek Santorski & Co "Mała książka o kupie" Pernilli Stalfelt. Jest ona przeznaczona dla dzieci, na moje oko w wieku 6-7 lat, i można ją w całości obejrzeć w internecie, gdzie rozbawieni jej treścią internauci postanowili ją pokazać wszem i wobec, wrzucając zdjęcia lub skany kolejnych stron. Trudno mi do końca ocenić jakość tej właśnie książki, ale wydaje mi się, że akurat tej pozycji to ja bym nie kupiła ani nie chciałabym jej przeczytać swojemu dziecku. Pod względem ilustracji również mnie nie zachwyca.

Zupełnie inaczej jest z uroczą książeczką wydaną przez wydawnictwo Hokus Pokus "O małym krecie, który chciał wiedzieć, kto mu narobił na głowę". Jest to pozycja adresowana do młodszych czytelników (ok. 3 lat), ciekawie ilustrowana i bardzo ładnie wydana, a przy tym dowcipna w treści, nie narzucająca się ani swoją formą, ani treścią. Ta opowieść o sympatycznym kreciku, który z dociekliwością godną wszystkim ciekawskim stworzeniom chce odnaleźć sprawcę całego zamieszania, jest jak najbardziej do zaakceptowania nawet dla najbardziej wrażliwych czytelników. Jej autor, niemiecki dziennikarz i profesor komunikacji wizualnej na uniwersytecie w Weimarze, Werner Holzwarth, pewnie nie spodziewał się, że jego dowcipna książeczka zostanie przetłumaczona aż na 27 języków ;)

Starszym czytelnikom warto z kolei polecić wydaną niedawno przez wydawnictwo Dwie Siostry książkę "Kupa. Przyrodnicza wycieczka na stronę". Ta całkiem poważna już książka pomaga małym dociekliwym badaczom świata zrozumieć świat przyrody od nieco innej strony. Dzieci dowiedzą się z niej np., że odchody zwierząt mogą nam wiele powiedzieć o ich zwyczajach, chorobach, trybie życia. Nicola Davies w ciekawy sposób opisuje, po co zwierzętom latryny, dlaczego niektóre zwierzęta zjadają odchody (i że nazywają się ona koprofagami) oraz przedstawia sposoby wypróżniania się przez różne gatunki zwierząt (co zresztą widać chociażby podczas każdej wizyty w Zoo). Warto wspomnieć, że polskim konsultantem tej książki był Adam Wajrak, który od lat na łamach "Gazety Wyborczej" pisze o polskiej przyrodzie i zwyczajach zwierząt. Książka jest przeznaczona dla dzieci powyżej 6 roku życia, ale moja 5-letnia Zosia była nią żywo zainteresowana.
Oczywiście to, czy będziemy w stanie podobne książki zaakceptować i przeczytać je naszym dzieciom, zależy tylko i wyłącznie od nas.

3 komentarze:

Aga-zojka pisze...

Moniko, chapeaux bas! Za potraktowanie tematu... Mistrzowsko to zrobiłaś. W życiu bym tak nie napisała:) Przeglądałam powyższe książki wcześniej, ale nie kupiłam. Po Twojej notce (i "żywym zainteresowaniu Zofika") zastanowię się nad ostatnią pozycją:) I przyznam, że choć temat rzeczywiście zwyczajnie traktowany w domu i wyjaśniany najprościej, bez emocji, to w ksiażkach, jakoś mi "nie podchodził" ... Chyba boję się przesady w ujęciu tematu, który jako taki, jest najpowszedniejszy w świecie. I nie trzeba o nim pisać książek... Bo mnie, wbrew niektórym, wcale a wcale nie interesuje, "gdzie królewna chodzi piechotą":) Uogólniam oczywiście... Bo, jak napisałaś, kwestia wypróżniania i nocnikowania, na pewnym etapie życia dziecka, wypełnia dużą część dnia i głowy dorosłego, który uczy malucha gdzie i kiedy załatwiać powyższe potrzeby... Ale ja to ja. A dziecko swoimi prawami (i ciekawościami) żyje. W związku z tym, interesuje się nie tylko gdzie ma usiąść, by zrobić kupkę, ale także jak ona wygląda i dlaczego tak a nie inaczej...:) A o tym wiem z własnego doświadczenia i pytań mojej Zośki... I sama sobie odpowiadam na koniec, że może jednak i takie lektury są potrzebne. Nie nam... Dzieciom... Kurcze, naprawdę?:)))

elmirka pisze...

Po ostatnią sięgnęłyśmy, przy okazji wizyty w bibliotece. Nie zaciekawiła Małgosi, chyba wywołała efekt odwrotny do zamierzonego - zamiast uświadomić, że fizjologia jest naturalna, dotyczy każdego, jest "badalna", więc można o niej mówić w sposób naturalny, otwarty - w Małgosi wywołała wstydliwość, skrepowanie. Nie została przeczytana do końca. Ku mojemu rozczarowaniu i wielkiemu zadowoleniu taty Małgosi (który podobnie jak Zojka uważa, ze o pewnych sprawach się nie mówi, bo po co?)

Anonimowy pisze...

Mamy pozycję "Mała książka o kupie" i "Kupa". I o ile z pozytywnym zdaniem o tej drugiej się zgadzam to pierwszej bronić będę. Uważam, że temat poruszany przez książeczkę to nadal temat tabu jeśli chodzi o rozmowy rodzice- dzieci. Tak samo jak seks, narkotyki, wiara ...... śmierć. Ksiązka traktuje o przyziemnej sprawie w sposób jaki dzieciom potrzeba- prosty i dobitny. I każde dziecię jest spragnione wiedzy na ten temat. Czasami się jednak wstydzi zadawać pytania bo czuje, że to niewygodny temat dla rodziców. I potem mamy społeczeństwo, które wstydzi się swojej fizyczności, i nastolatki, które myślą, że gwiazdy z TV się nie wypróżniają. A tak książka prosto i prawdziwie tłumaczy co i jak. Szkoda, że na inne tematy tabu takowych pozycji nie napisano. W każdym razie pozycji bronię, twierdzę, że jest potrzebna i każde dziecko powinno ją z rodzicami przeczytać. Ania czyli Amelkowa matka