To będzie podróż w czasie dla mam i tatusiów w moim i podobnym wieku... Podróż, w którą zabrałam swoją córkę. Poczuła się trochę jak na karuzeli - na samym początku chciała szybko wysiąść, a teraz kupuje dodatkowe żetony, żeby nie zsiadać :) - tłumacząc metaforę: książka z biblioteki miejskiej, wybrana przeze mnie, Małgosi nie przypadła do gustu, nie chciała jej czytać, jednak kilka razy posłuchała, a teraz już drugi miesiąc przedłużamy, bo trudno nam się rozstać z nią, a właściwie przemiłymi bohaterami...
Zanim "Shrek" strywializował Żwirka i Muchomorka sławetnym "kręceniem" (tak na marginesie - oni mieli zawsze oddzielne łóżeczka!), mnóstwo obecnych trzydziestoparolatków wyczekiwało ich jako dobranockowych skrzatów z kreskówki. Krótkie to były przygody, ja pamiętam właściwie tylko melodię czołówki, wielkie drzewo, w którym mieszkali i kilka postaci towarzyszących, rodem z czeskiego folkloru- rusałki, wodniki, olbrzymy...
Wczytując się w książkowe odcinki "Opowieści z mchu i paproci" dostrzegam dziecięcą naiwność skrzatów, które zwykle chcą dobrze, a wychodzi im jak zwykle.
Wielkim plusem jest rozmiar tych odcinków - na trzy strony kwadratowego formatu, w sam raz na szybką bajeczkę na dobranoc... Każda poprzedzona jest ilustracją Zdenka Smetany, jedną, ale pozostawiającą pole do popisu wyobraźni i pamięci rodziców. W każdym razie ja próbuję odtworzyć całą kreskówkę z tego jednego obrazeczka ;) Teksty proste, króciutkie także dają możliwość twórczego czytania, dopowiadania, komentowania...
A co wy pamiętacie z tamtych bajek?
piątek, kwietnia 24, 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Dla mnie to zawsze była taka dziwna bajka, ale lubiłam ją, podobnie jak inne kreskówki zza naszej południowej granicy... Mamy ją na jakimś VCD i Zosia może raz oglądała, jeszcze jej nie docenia, może jeszcze przyjdzie jej czas? Nie wiedziałam, że są też w wersji książeczkowej. Na pewno poszukamy w naszej bibliotece.
również będę poszukiwaczem książeczki:)
A moje sentymenty związane z dobranockami dzieciństwa oscylują wokół Delfina Uma:) To była opowieść, na którą czekałam z niecierpliwością. Zresztą do wielu dawnych bajek mam sentyment. I pewnie wynika on częściowo z ograniczonej ilości kreskówek, które mogłam oglądać. Codziennie w ramach wieczorynki 10-15 minut i w niedzielę, teleranek z filmem:) Żwirek i Muchomorek zapadł mi w pamięć głównie piękną czołówką muzyczną. Nie tylko, ale muzyka urzekła mnie jako pierwsza. Do dziś to ona jest dla mnie tym najpierwszym wyznacznikiem poziomu bajki:) Wiedziałam, że Opowieści z mchu i paproci (jaka ładna nazwa:) są także kasiążeczką, ale nigdy ich nie czytałam. Może warto zajrzeć:) Skonfrontować wspomnienia ze słowem czytanym....
Bardzo lubiłam tę bajkę. Jak wiele innych autorstwa sąsiadów zza południowej granicy:)
od razu usłyszałam w głowie muzykę z czołówki... :)
nie wiedziałam, że te "Opowieści z mchu i paproci" (uwielbiam tą nazwę) są też w wersji książkowej, mam sentyment do tych bajeczek...musze koniecznie odwiedzić bibliotekę, może a nuż mają... :)
(hi, hi, a tak na marginesie też pamiętam Uma u-u-u-u-u-u-um! ;) )
Zdecydowanie więcej uroku miały moim zdaniem filmy, niż książka o Żwirku i Muchomorku... Chociaż moja młodsza córka lubi od czasu do czasu wejść w ten świat szalonych zegarów i uroczych kwiatowych panienek...
Pozdrawiam,
tajemnicezatoki.blog.onet.pl
Prześlij komentarz