Tak zaczyna się pewna niezwykła opowieść Zofii Beszczyńskiej, która tajemnicz

Dziewczynka, bohaterka książeczki “Skąd się biorą wilki” wydawnictwa Mila, nie tylko stawia pytania o istotę rzeczy, ona poszukuje odpowiedzi i znajduje ją w tkanych poezją, malarskich obrazach dziecięcej wyobraźni.
Tylko dziecko potrafi bowiem układać świat z plam, kształtów, świateł, cieni i kolorów. Tylko ono potrafi wymyślać go wciąż na nowo, zaludniając śpiewającymi ślimakami, jaszczurkami z rudego mchu i wilkami z kosmatego śniegu.
Tylko dziecko. I dorosły, który wewnętrzne dziecko zdołał w sobie ocalić.
Ania beztrosko, nieco bezładnie przemieszcza się w wyobrażonej czasoprzestrzeni zdziczałych ogrodów, lasów, afrykańskich sawann. Odkrywając tajemnice pochodzenia zwierząt, spotyka po drodze całą plejadę baśniowych postaci. Elfa, który na oczach dziewczynki wykluwa się z orzecha, Tęczaka, Anabellę podróżującą na lwie...
Kolory, kształty, magia. Wszystko miesza się, przenika, śni, mami...
W świecie Zofii Beszczyńskiej, w świecie małej Ani, w świecie zasłuchanej w historię prawie 6-letniej Zosi, lwy wyrastają z traw na sawannie, tygrysy powstają z gorącego piasku, a żyrafy ze słońca błyskającego przez liście:
“Gęste korony wysokich akacji rzucały długie cienie na ziemię i niebo, a ostatnie promienie słońca sączyły się przez nie jak przez sito. I tak migotały, tak migotały, aż nie wiedzieć kiedy zamieniły się w długie żyrafie szyje.”
W takim świecie wszystko jest możliwe. Baśń spotyka się z poezją, dziecko z lwem, a z łuku tęczy zsuwa się całe mnóstwo Tęczaków, każdy innego koloru.
Ja z przyjemnością przeprowadziłam przez ten świat swoją Zosię.
W naszym zabieganiu, troskach, codzienności, niejednokrotnie gubimy poezję, którą dostrzega dziecko. Ono uczy nas patrzeć wyżej i widzieć więcej... Przypomniał mi się wiersz, który dawno temu napisałam dla swojej małej jeszcze córeczki, pasuje tutaj:)
Nauczyciel od zachwytów
Lubię Twoje maleńkie zamyślenia nad patyczkiem, kamyczkiem, kwiatkiem
Lubię maleńkie zachwycenia nad motylem, biedronką i wróblem
Uczysz mnie świata radosnych odkryć, kolorów, szeptów i szelestów
Gdy pochylasz się nad listkiem, plamą światła na dywanie co tęczą się mieni
Paluszkiem odliczasz kolejny cud świata
A ja stoję na krawędzi nieba
Zatrzymana w biegu codzienności
Pochylam się nad listkiem, plamą światła, biedronką i kamieniem
Dziękuję Opatrzności, że zesłała mi Ciebie- nauczyciela od zachwytów...
2 komentarze:
Aga, cudowna recenzja, piękny wiersz. Wiedziałam, do kogo wysłać książkę :).Dziękuję!
Aga, ten wiersz jest godny wersów księdza Jana Twardowskiego :)
Prześlij komentarz